Debiutancki film Andrzeja Seweryna nie zachwyca.. Co do niedociągnięć w tym filmie, wiele było już napisane w wcześniejszych wypowiedziach. Ja chciałbym jedynie poruszyć te, które mnie rażą najbardziej. Na samym początku filmu mamy doczynienie z akcją ratunkową Księdza Jana (Żebrowski).. ratuje on chłopaka, który przecholował z narkotykami. Ktoś pomyśli, co w tym dziwnego? Właśnie ta pierwsza scena uświadopmiła mi, że mam doczynienia z filmem niekoniecznie dopracowanym i kierującym się wyczuciem sytuacji. Owa akcja wyglądała tak: ksiądz Jan, przybiegł, wpadł i uratował chłopaka niczym lekarz z Ostego dyżuru, bez emocji jakby to robił zawodowo nie wiadomo skąd, co i jak. Irytowało mnie również w początkowej fazie filmu chaotyczne przejścia z jedego do drugiegow wątku. Gra aktorska mnie nie przekonała.. Janowski, słabiutki(mimo wrzeczeń) Żebrowski itd. Dialogi marne, czasami lepsza byłaby cisza i zaduma..Może ten debiutujący Andrzej S. nie poradził sobie? Co do plusów tego filmu, bo według mnie są: przedewszystkim tematyka narkomanów, nieulezzalnej choroby, jakby powiedział Janek Pospieszalski -warto rozmawiać:). Podobały mi się bardzo dwie sceny z strzykawkami, oraz spotkanie księdza Jana z matką przed wyjazdem do klasztoru. Kamerowanie z ręki niczym w Dogmie;). Zauważalna jest rówież lekka obecność metafizyki.. Podsumowując: ,,Kto nigdy nie żył" jest filmem ambitnym, mającym ambicje zgoła inne niż Rambo 10, aczkolwiek nie do końca jednak udanym. Moja ocena 5/10