Oglądamy ten film "odcinkowo" na lekcjach religii. No, i powstrzymam się od komentarza. Podpisuję się pod wcześniejszymi opiniami - śmieszne sceny, śmieszne dialogi, jakaś dziwna pseudogłębia, robiące o tyle gorsze wrażenie, że kręcone naiwnie, kuriozalnie i zbyt serio. Scena palenia pietruszki - cholernie chybiony symbol, jeden z głupszych pomysłów na wprowadzenie alegorii, jakie widziałem. Film daje powody do przemyśleń na poziomie scenariusza "M jak Miłość". Choć dla "M jak Miłość" (minimalny) szacunek, bo ogląda go moja babcia. A "Kto nigdy nie żył..." babcia nie widziała, więc daję 1/10.
tez ten film oglądałam na religii, i też w kawałkach:)
nawet nie wiem jaki był głowny wątek tego filmu bo w tmy czasie odrabiałam zadania domowe ale poczatek i sceny, na któe akurta "patrzyłam" były beznadziejne... Może film ma jakieś przesłanie, ale zero akcji, fabuła raczej beznadziejna. Nie podobał mi sie i tyle:)
nie podobało mi się to, w jakim klimacie był ten film utrzymany. I nie oceniam go, poprostu mówię otwarcie, że mi się nie podobał:)